Styczeń
2013. roku był dla mnie wyjątkowy. Po 6 latach w sprzedaży awansowałem na stanowisko
trenera wewnętrznego sprzedaży w swojej firmie i zostałem wysłany na kurs
trenerski, żeby uzyskać certyfikat. Po kilku dniach teorii przyszedł czas na
zaprezentowanie przed wszystkimi swojego autorskiego szkolenia. Byłem jednym z
ostatnich, którzy mieli wystąpić, więc mogłem zaobserwować „w boju” innych
uczestników kursu.
Z
perspektywy widza zaobserwowałem mnóstwo błędów, jakie popełniali kolejni
uczestnicy. Ku mojemu zaskoczeniu, oprócz mnie, bez doświadczenia trenerskiego,
było niewiele osób. Niektórzy pracowali jako trenerzy już kilka lat. Błędy, które
popełniali, były widoczne na pierwszy rzut oka i trudno było mi uwierzyć, że
ktoś, kto ma za sobą kilkuletnie doświadczenie, nadal je popełnia. Tak samo
dziwił mnie fakt, że osoby, które obserwowały błędy osób, które występowały
przed nimi, popełniały dokładnie te same proste błędy.
Przyszła
moja kolej. To był spektakularny występ. Przynajmniej taki mi się wydawał tuż
po zejściu ze sceny. To ćwiczenie polegało na tym, że nasz występ był nagrywany
i analizowany wspólnie z prowadzącym szkolenie. Pierwsze odtworzenie wspólnie z
trenerem to było dla mnie przeżycie…. Traumatyczne przeżycie. Nie zdawałem
sobie sprawy, że na scenie prezentuję się tak słabo. Popełniłem prawie
wszystkie błędy, jakie widziałem u osób, które występowały przede mną, a do
tego dodałem wiele swoich. Oglądałem swój występ do późnych godzin nocnych i
nadal nie mogłem uwierzyć, że to drewno na scenie to ja. Myśl o tym, że
następnego dnia będę prowadził kolejne szkolenie, które znów będzie nagrywane i
analizowane, przerażała mnie.
Następny
dzień zaczął się podobnie jak poprzedni. Znów byłem jednym z ostatnich, znów
widziałem błędy innych osób, ale było ich zdecydowanie mniej, co dodatkowo mnie
przeraziło, bo bałem się, że na tle grupy wypadnę gorzej, niż wczoraj. Na
szczęście podczas analizy mojego wystąpienia okazało się, że wyeliminowałem
prawie wszystkie błędy z dnia poprzedniego. Oczywiście pojawiły się kolejne,
ale te ze wczoraj zniknęły.
Podobna
sytuacja miała miejsce kolejnego dnia. Trenerka, która prowadziła te warsztaty
powiedziała nam, że to jest właśnie magia kamery. W większości przypadków,
kiedy ktoś sam kilka razy zobaczy swoje błędy, eliminuje je i praca trenera
często ogranicza się do tego, żeby pokazać, co jest złego i jak powinno być. Podobnie
było ze mną. Od tamtego czasu spędziłem wiele godzin przed kamerą, a także
nagrywając swoje scenki sprzedażowe na dyktafon.
Do dziś uważam te 2 narzędzia jako jedne z
najważniejszych w mojej pracy. Przy dyktafonie bardzo szybko zapominam, że
jestem nagrywany i rozmowa ma bardziej naturalny charakter, kamera natomiast
idealnie oddaje mowę ciała i błędy komunikacji niewerbalnej. Poza tym miło dziś
wrócić do nagrań z przeszłości i przekonać się o tym, jak duży postęp
wykonałem. Dziś jest łatwiej, praktycznie każdy telefon ma w swoich opcjach
dyktafon i kamerę dobrej jakości. Dlatego jeśli zastanawiacie się, w jaki
sposób poprawić swoje wyniki – polecam włączenie dyktafonu i kamery do
codziennej pracy. Bez względu, czy pracujecie jako handlowiec, czy jako trener
– jeśli sami zobaczycie błędy, jakie popełniacie, natychmiast wykonacie krok,
żeby je wyeliminować, co pozytywnie wpłynie na Wasze wyniki.
Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, przeczytaj także: